Nowości  Współpraca    
 


Retronauta.pl > Boje ratunkowe dla zestrzelonych niemieckich pilotów (II wś)

2016-01-15 Boje ratunkowe dla zestrzelonych niemieckich pilotów (II wś)

Podczas II wojny światowej Luftwaffe zbudowało i zakotwiczyło na wodach Kanału La Manche boje ratunkowe w których ocaleć mogli piloci zestrzelonych niemieckich samolotów.

Pływające boje ratunkowe (niem. Rettungsboje) zostały zaprojektowane przez niemieckie Ministerstwo Lotnictwa w 1941 za namową Ernesta Udeta. Zakotwiczone daleko od brzegu uratowały wielu niemieckich lotników. Dzięki nim nie było za późno na ratunek - po wodowaniu samolotu i podpłynięciu do nich piloci mogli się schronić w ich wnętrzu od wody i zimna.


Boje miały orientacyjne wymiary 4 x 2,5 x 2,5 m. Wieża miała wysokość 1,8 m.

We wnętrzu boi znajdowały się wygodne pomieszczenia dla 4 osób. Dzięki zapasom przebywać oni mogli w boi do kilku dni. W sytuacji awaryjnej w środku mieściły się nawet załogi kilku samolotów.

Do dyspozycji załogi były dwa łóżka piętrowe, szafka ze sprzętem pierwszej pomocy, suchą odzieżą i obuwiem, racje żywnościowe oraz woda pitna.

Po lewej widok z wnętrza na wieżę, po prawej na łóżka

Boje miały oświetlenie elektryczne. Prąd pobierany był z akumulatorów, a w przypadku ich rozładowania lub awarii do dyspozycji były lampy naftowe.

Na górnym pokładzie boi znajdowała się wieża z masztem nadajnika radiowego. Przez nią wchodziło się do środka. Na linii wody była drabina prowadząca do wieży, u góry balustrady.

Gorące posiłki można było przygotować na kuchence alkoholowej. Był nawet koniak do łagodzenia chłodu oraz papierosy by uspokoić nerwy. W zestawie były także gry, artykuły papiernicze, karty do gry by dostarczyć rozrywki do przybycia służb ratowniczych. Po przybyciu statku ratowniczego wyczerpane zapasy były natychmiast uzupełniane.

Do boi przyczepiona była 100 m lina utrzymywana na pływakach w widocznych kolorach (na zmianę żółć i czerwień). Przed przymusowym wodowaniem układ liny na wodzie wskazywał pilotom aktualny prąd morski. Umożliwiała ona także dostanie się do boi, gdy tonący samolot dryfował. Już na boi była ratownicza kula na 10 metrowej linie, którą można było w razie potrzeby rzucić kolegom.

To, że na pokładzie boi znajdują się rozbitkowie było sygnalizowane przez wciągnięcie na masz flagi w żółto-czerwone pasy. W nocy zapalane były czerwone i białe światła lokalizacyjne.

Dodatkowo nadajnik radiowy automatycznie wysłał sygnały SOS. Całości wyposażenia dopełniały ponton, ręczne pistolety sygnałowe, białe flary spadochronowe i świece dymne.

Pomyślano chyba o wszystkim, bo na stanie były także pompa wodna oraz korki do zatykania ew. otworów po kulach w ścianach kabiny - po ostrzale.


Boje oznaczone były 4 czerwonymi krzyżami na białym tle

Wsparcie

Wesprzyj dalszy rozwój serwisu internetowego Retronauta.pl. Nie blokuj i reaguj na reklamy, sprawdź poniższe strony naszych partnerów. W ten sposób zapewniasz sobie dalsze wiadomości z przeszłości za darmo.

Retronauta.pl na serwisach społecznościowych: